
Zawsze wiedziałem, że skażą mnie na śmierć. Jednak to przeświadczenie ma pewną zaletę, pozwala mi skupić uwagę na tym, co jest tego warte: na szczegółach.
Myślałem, że mój proces będzie parodią wymiaru sprawiedliwości. Tak właśnie się stało, choć spodziewałem się czegoś innego. Wyobrażałem sobie, że to będzie czysta formalność, sprawa załatwiona od ręki, a oni urządzili prawdziwe igrzyska. Prokurator przewidział wszystko.
Świadkowie oskarżenia stawiali się jeden po drugim. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyłem nowożeńców z Kany, dla których uczyniłem pierwszy cud.
– Ten człowiek jest zdolny przemieniać wodę w wino – oświadczył z powagą małżonek. – A jednak czekał do końca wesela, żeby objawić swą moc. Bawił się naszym lękiem i naszym poniżeniem, a przecież z łatwością mógł nam oszczędzić jednego i drugiego. To z jego powodu podaliśmy najlepsze wino po przeciętnym. Zostaliśmy pośmiewiskiem wioski.
Patrzyłem mojemu oskarżycielowi spokojnie prosto w oczy. Wytrzymał to spojrzenie, pewny swoich racji.
Urzędnik królewski opowiadał, że uzdrawiając mu syna, wykazałem złą wolę.
– Jak obecnie miewa się pański syn? – musiał koniecznie spytać mój adwokat, przydzielony z urzędu i nieporadny do granic możliwości.
– Bardzo dobrze. Wielka mi zasługa! Ma w sobie magiczną moc, wystarczy mu jedno słowo.
Trzydziestu siedmiu cudownie uzdrowionych zaczęło publicznie prać swoje brudy. Najbardziej mnie rozbawił eksopętaniec z Kafarnaum:
– Od czasu tych egzorcyzmów moje życie jest takie pospolite!
Były ślepiec poskarżył się na brzydotę świata, oczyszczony z trądu oświadczył, że nikt nie daje mu już jałmużny, syndykat rybaków znad Jeziora Tyberiadzkiego zarzucił mi, że faworyzowałem jedną ekipę, wykluczając inne; Łazarz opisał, jak okropnie jest żyć z trupim odorem na skórze.
Najwyraźniej nie było potrzeby posuwać się do przekupstwa ani ich zachęcać. Wszyscy przyszli, by świadczyć przeciwko mnie, z własnej i nieprzymuszonej woli. Niejeden stwierdził, że poczuł wielką ulgę, mogąc wreszcie wylać swe żale w obecności winnego
W obecności winnego.
Amélie Nothomb, Pragnienie, tłum. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Literackie 2020.