Usnęła z twarzą zalaną łzami. Jej młodość, daleka od nadwerężenia, wręcz promieniała: trzeba być bardzo młodym i zdrowym, żeby znieść taką obfitość łez; ta jej młodość wywarła na mnie tak niezwykłe wrażenie, że całkiem zapomniałem o jej chorobie, o przebudzeniu i niebezpieczeństwie, które nadal jej groziło.
Maurice Blanchot, Wyrok śmierci, tłum. Anna Wasilewska.
Podczas tej sceny J. powiedziała: „Jeśli mnie pan nie zabije, będzie pan mordercą”. Jak przekonałem się potem, analogiczną wypowiedź przypisywano Kafce. Jej siostra, niezdolna do wymyślenia czegoś takiego, przytoczyła mi to zdanie w tej postaci, a lekarz prawie je potwierdził (pamiętał, że powiedziała: „Jeśli mnie pan nie zabije, to mnie pan zabije”).
Maurice Blanchot, Wyrok śmierci, tłum. Anna Wasilewska.
Pochyliłem się nad nią, zawołałem ją głośno, po imieniu; i od razu – mogę zaświadczyć bez chwili zwłoki – z jej ust, jeszcze zaciśniętych, wydobyło się coś na kształt tchnienia, oddechu, który powoli przemienił się w lekki, słaby okrzyk; niemal jednocześnie – jestem tego pewien – jej ręce drgnęły, próbując się unieść. Powieki były jeszcze całkiem zamknięte. Ale po sekundzie, może dwóch, otworzyły się nagle, i otworzyły się na coś straszliwego, o czym nie będę mówił, na najstraszliwsze spojrzenie, jakie żywa istota może znieść, i sądzę, że gdybym w tamtej chwili zadrżał i poczuł strach, wszystko byłoby stracone, ale moja czułość była tak wielka, że nawet nie pomyślałem o szczególnym charakterze tego, co się wydarzało, a co wydało mi się czymś całkiem naturalnym z powodu tego nieskończonego impulsu, który prowadził mnie na spotkanie z nią, i wziąłem ją w ramiona, a jej ramiona obejmowały mnie, i od tej chwili ona była nie tylko całkiem żywa, ale też doskonale naturalna, wesoła i niemal ozdrowiała.
Maurice Blanchot, Wyrok śmierci, tłum. Anna Wasilewska.