Jeden plus
Stał się odważny. I należy wyznać,
że się poważnie zainteresował
kobietami. Codziennie zasypia
na wielkim materacu, zostawiając miejsce
co najmniej jednej.
Stał się odważny. Wracając wieczorem
z aryjskiej strony, już po tej, semickiej,
spotkał barmankę z już nieistniejącej
knajpy, nigdy z nią nie zamienił
żadnego zdania, poza zamawianiem.
A teraz gadał. Usiadł z nią w Mleczarni
i gadał. Ona go nazwała
ulubionym klientem. Czemu nie wiedziałem
o tym wtedy? – zapytał sam siebie.
Zaprosił ją do tego pustego mieszkania.
I przyszła! Piła wino i zjadła kolację!
Turbot! Kurki! Makaron! Bób! I papierosy!
I przez chwilę siedziała na jego ogromnym
materacu! I poszła. On zasnął spokojnie,
przez sen jej robiąc miejsce, wsłuchując się w ciszę,
nieprzerywaną dźwiękiem domofonu.
——
3 lipca, gdzie indziej, w kosmosie
Idzie przede mną po schodach.
Jej nogi lśnią od deszczu.
Wyszliśmy z burz i gradobić.
To jest specjalne światło.
To są sekundy specjalne,
abym miał za czym tęsknić.
Prowadzi do swojego
mieszkania, tam się skryję
na chwilę, potem wrócę
w te nawałnice. Lecz teraz
idę za nią po schodach.
Jej nogi lśnią.
Marcin Świetlicki, Jeden, Kraków 2013.