… gdy zaskoczył ją nieco widok Kota z Cheshire siedzącego na gałęzi o kilka jardów przed nią.
Kot uśmiechnął się tylko, widząc Alicję. Pomyślała, że wygląda bardzo dobrodusznie: mimo to miał bardzo długie pazury i wielką ilość zębów, poczuła więc, że należy go traktować z szacunkiem.
– Kiziu z Cheshire – zaczęła bojaźliwie, nie wiedząc, czy spodoba mu się to imię, ale uśmiechnął się tylko nieco szerzej. “Jazda, do tej pory podoba mu się to” – pomyślała Alicja i ciągnęła dalej: – Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, w którą stronę mam pójść stąd?
– Zależy to w dużym stopniu od tego, w którą stronę zechcesz pójść – powiedział Kot.
– Nie zależy mi na tym, w którą… – powiedziała Alicja.
– Więc nie ma znaczenia, w którą stronę pójdziesz – powiedział Kot.
– … jeżeli tylko dojdę gdziekolwiek – dodała Alicja, chcąc wyjaśnić sprawę.
– Och, z pewnością dokonasz tego – powiedział Kot – jeżeli będziesz szła dostatecznie długo.
Alicja poczuła, że nie da się temu zaprzeczyć, spróbowała więc postawić to pytanie w inny sposób. – Jacy ludzie mieszkają naokół tego miejsca?
– Tam – powiedział Kot, wykonując kolisty ruch prawą łapą – mieszka Kapelusznik; a tam – ruch drugą łapą – mieszka Marcowy Zając. Złóż wizytę jednemu lub drugiemu, jeśli zechcesz: obaj są obłąkani.
– Ale ja nie chcę przebywać pośród obłąkanych – zauważyła Alicja.
– Och, temu nie zaradzisz – powiedział Kot – wszyscy tu jesteśmy obłąkani. Ja jestem obłąkany. Ty jesteś obłąkana.
Lewis Carroll, Przygody Alicji w Krainie Czarów, tł. M. Słomczyński, Warszawa 2004, ss. 70-71.